Nic nowego, Miedź z przegraną
Miedź Legnica przegrała ósmy mecz w sezonie. Na wyjeździe uległa Rakowowi Częstochowa 0:1 (0:1). Jedynego gola w spotkaniu zdobył Ivi Lopez. Miedź mogła wyrównać, ale w 78. minucie Angelo Henriquez zmarnował rzut karny.
Trener Wojciech Łobodziński w wyjściowej jedenastce dokonał wielu zmian. Przede wszystkim zauważalna była ta w bramce. Za Pawła Lenarcika między słupkami zagrał Mateusz Abramowicz. Szkoleniowiec wobec braku pauzującego za kartki Carlos Julio Martineza przywrócił do składu Jona Aurtenetxe, który zagrał na boku defensywy.
Ewidentnie opiekun Miedzi bardziej nastawił się na grę bardziej defensywną przeciw Rakowowi. W środku pola zagrali Szymon Matuszek i Santiago Naveda, co przełożyło się na brak kreatywności w ofensywie. Dopiero w 60. minucie na murawie pojawił się rozgrywający Maxime Dominguez. Szwajcar na boisku dodał nieco animuszu legnickiej drużynie, bo i częściej Miedź przebywała na połowie rywali.
Zupełnie nie wyszło za to ustawienie na skrzydłach z Michałem Kostką i Olafem Kobackim, którzy nic nie zdziałali w ataku i nie wspomogli Angelo Henriqueza. Słabo wypadł Chuca. Hiszpan od kilku spotkań gra poniżej oczekiwań. Natomiast chilijski napastnik zmarnował jedenastkę w 78. minucie. Arbiter zdecydował o karnym po bardzo długiej weryfikacji VAR. W końcu jednak uznał, że bramkarz Rakowa Vladan Kovacević sfaulował Koldo Obietę. Cóż z tego, skoro nawet i tego nie udało się Miedzi wykorzystać...
Jak wyglądało to na murawie? Już w 2. minucie po faulu Matuszka na 20. metrze sędzia podyktował rzut wolny, którego na gola, po pięknym strzale, zamienił Ivi Lopez. Raków już więcej bramek nie zdobył, choć kilka okazji stworzył. Zagrożenie pod bramką Abramowicza było, ale albo golkiper radził sobie dobrze (szczególnie na przedpolu), albo dobrze radziła sobie obrona (w końcu wyglądało to lepiej niż wcześniej!), albo w końcu zawodziła skuteczność (m.in. byłego gracza Miedzi - Fabiana Piaseckiego).
Nie zmienia to faktu, że Raków grał lepiej, choć nie tak dobrze, jak się spodziewano. Mimo to Miedź w ofensywie nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Niestety, w dalszym ciągu Miedź nie potrafi zbilansować obrony i ataku. Jak lepiej radzi sobie w końcu defensywa, to nie istnieje atak. Wcześniej było odwrotnie.
Problemem jest też mentalność i brak panowania nad emocjami. Drugi raz w tym sezonie przedwcześnie murawę musiał opuścić Santiago Naveda. Meksykanin w 90. minucie zobaczył drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną. Ledwie kilku minut na dwie żółte kartki potrzebował też trener Łobodziński. Opiekun Miedzi także musiał opuścić swoje miejsce na ławce w doliczonym czasie gry.
Co dalej? Trudno powiedzieć. Jest źle. Na siłę można szukać pozytywów, ale w tabeli widać katastrofę. Legniczanie mając 11 rozegranych meczów zajmują ostatnie miejsce w tabeli mając zaledwie 5 punktów na koncie. Zespół do bezpiecznej pozycji traci już 7 punktów. Właściciel klubu Andrzej Dadełło w ostatnich latach nauczył się cierpliwości, ale tu już bije czerwony alarm i brak wygranej, u siebie w niedzielę z Cracovią, może oznaczać drastyczne kroki.
Raków Częstochowa - Miedź Legnica 1:0 (1:0)
Bramka: Ivi Lopez 2.
Sędzia: Damian Kos (Gdańsk).
Żółte kartki: Kovacević, Arsenić, Berggren, Papanikolaou - Aurtenetxe, Naveda.
Czerwona kartka: Naveda (90. min, za dwie żółte).
Raków: Kovacević - Tudor, Arsenić, Svarnas - Sorescu (64. Długosz), Papanikolaou, Koczerhin (84. Berggren), Wdowiak (84. Musiolik), Ivi Lopez (45. Nowak), Kun - Gutkovskis (64. Piasecki).
Miedź: Abramowicz - Carolina, Mijusković, Gulen, Aurtenetxe - Naveda, Matuszek (61. Dominguez), Chuca, Kobacki (71. Obieta), Kostka - Henriquez.