Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Zaczęli od remisu z Odrą. To będzie sezon Konfeksu...

LEGNICA. Gdy przed ośmioma laty Konfeks Legnica żegnał się z IV ligą, wszyscy myśleli, że to chwilowy rozbrat i legniczanie błyskawicznie wrócą na swoje miejsce. Nieobecność się przedłużyła, chociaż awans kilkukrotnie był na wyciągnięcie ręki. Piąty sezon z Andrzejem Kisielem u steru przyniósł przełom, bo Konfeks zajął miejsce za plecami Mewy Kunice i po przerwaniu rozgrywek w ich połowie, mógł świętować awans w dość niecodziennych okolicznościach. Wiele osób zastanawiało się na co stać beniaminków, a legniczanie w pierwszej serii gier pokazali, że mogą napsuć krwi faworyzowanym rywalom, bo ugrali jeden punkt na niezwykle ciężkim terenie w Ścinawie.

Zaczęli od remisu z Odrą. To będzie sezon Konfeksu...

Osiem lat to w futbolu szmat czasu, więc pod nieobecność Konfeksu, w IV lidze trochę się pozmieniało. Kiedy z niej spadali, towarzystwo było nader ciekawe, bo wówczas batalię toczono w jednej, silnej grupie, do której należały takie ekipy jak Ślęza Wrocław, Piast Żmigród, rezerwy Miedzi Legnica czy GKS Kobierzyce. Futbolu w tym wydaniu nieco dłużej mógł smakować Andrzej Kisiel, tworząc bardzo ciekawy zespół w Bolesławcu.

Co ciekawe, o sile ówczesnego BKS-u stanowili Dominik Pazio orz Marek Dudka, czyli jedni z architektów budowanego na awans Konfeksu.

- No trochę nas nie było, ale jak się ma drużynę zbudowaną głównie na miejscowych zawodnikach, wspieranych juniorami, to czasami brakuje przysłowiowej kropki nad „i”. Trzeba przecież pamięta, że z Konfeksu właściwie, co pół roku odchodziło przynajmniej trzech, czterech ważnych zawodników, bo wygrywały pieniądze oferowane przez inne zespoły. Trudno było w takich warunkach budować drużynę, ale summa summarum dzięki ciężkiej pracy chłopaków, udało nam się awansować – bez owijania w bawełnę przyznał szkoleniowiec.

Przedsezonowe sparingi mogły napawać optymizmem, bo legniczanie zaczęli imponująco – od rozgromienia 15:0 Albatrosa Jaśkowice! Rywal niby A-klasowy, ale wynik mimo wszystko musi robić wrażenie. Później było równie przyzwoicie, gdyż podopieczni trenera Kisiela w pokonanym polu zostawili niedawnych ligowych rywali – Zryw Kłębanowice oraz Iskrę Kochlice, a następnie przyszła seria remisów, kolejno z Górnikiem Złotoryja (2:2), Iskrą Księginice (1:1) i Czarnymi Rokitki (1:1). Sprawdzian generalny przed ligą wypadł na szóstkę. Konfeks rozbił KS Męcinka, zgłaszając gotowość do walki o punkty. Kilka przekonujących wygranych i brak porażki ucieszyłby większość trenerów, jednak Andrzej Kisiel nie był do końca zadowolony z przygotowań.

- Jestem nieco zawiedziony okresem przygotowawczym, ponieważ zdecydowana większość meczów sparingowych, to rywalizacja z zespołami grającymi klasę lub dwie niżej. Chciałem mierzyć się z silniejszymi przeciwnikami, by zawodnicy mogli poczuć co nas czeka w lidze, jednak ostatecznie jedyną drużyną z tego szczebla był Górnik Złotoryja. Przez pandemię związaną z koronawirusem trochę się wszystko rozjechało, przygotowania były utrudnione, obowiązywały ograniczenia i to budowanie formy momentami wyglądało słabo, chociaż zrobiliśmy, co tylko mogliśmy. Pracowaliśmy na miarę swoich możliwości – ocenił.
Konfeks w przerwie między sezonami nie szedł w ilość tylko jakość, sprowadzając dwóch zawodników mających z miejsca być wartością dodaną. Na powrót do Legnicy zdecydował się Mateusz Piotrowski, który po opuszczeniu macierzystego klubu był w Zagłębiu Lubin, Górniku Polkowice, Górniku Złotoryja, a ostatnio Odrze Ścinawa.

Sporym echem odbiło się przejście do zespołu Andrzeja Kisiela Bartosza Hanieckiego – kluczowego zawodnika Górnika Złotoryja. Błyskotliwy skrzydłowy postanowił zmienić otoczenie i jeśli formą nawiąże do występów w ekipie trenera Oleśkiewicza, to w Legnicy będą mieć z niego wiele pociechy.

Szkoleniowiec przyznaje, że na tą chwilę nie ma tematu kolejnych wzmocnień, choć furtka pozostaje otwarta.

- Nie mówię nie. Jeśli udałoby się sprowadzić wartościowego zawodnika, to z przyjemnością powitałbym go w zespole, ale na rynku transferowym trudno teraz wykonywać ruchy, bo wielu graczy jest przywiązanych do swoich drużyn i nie chce ich opuszczać tuż przed rozpoczęciem rozgrywek. Mogę zdradzić, że prowadzimy pewne rozmowy, lecz ich efekty poznamy prawdopodobnie dopiero po rundzie jesiennej.

Nie jest tajemnicą, że priorytetem Konfeksu było wzmocnienie obsady bramki, a trener legniczan zagiął parol na golkipera Orła Zagrodno – Dawida Muchę. Ten jednak postanowił pomóc kolegom przynajmniej w rundzie jesiennej, lecz zimą może zasilić Konfeks.

Po dobrym wyniku w Ścinawie, podopieczni trenera Kisiela przed własną publicznością zagrają z teoretycznie słabszym rywalem – Spartą Grębocice. Ta na inaugurację uległa drugiemu „naszemu” beniaminkowi – Mewie Kunice. W poprzednich rozgrywkach Sparta spisywała się nadzwyczaj dobrze, ostatecznie finiszując na szóstej pozycji, ale w Legnicy murowanym faworytem z pewnością nie będzie. Warto dodać, że trenerem grębociczan jest Paweł Żmudziński, czyli szkoleniowiec, którego Andrzej Kisiel zastąpił w BKS-ie Bolesławiec.

- Sparta Grębocice zawsze była trudnym przeciwnikiem. Zresztą dla beniaminka w IV lidze wszyscy rywale są wymagający i w każdym z meczów będziemy musieli wspinać się na wyżyny swoich umiejętności by im dorównać. Ja wierzę w swój zespół, w umiejętności swoich chłopaków, ale na razie mogę obiecać tylko, że tanio skóry nie sprzedamy – nieco kurtuazyjnie powiedział opiekun Konfeksu.

Legniczanie są beniaminkiem i znają swoje miejsce w szeregu, więc nie powinna dziwić zachowawcza wypowiedź Kisiela dotycząca celu zespołu na rozpoczęte kilka dni temu rozgrywki.

- Celem jest zachowanie ligowego bytu. Chcemy zakotwiczyć w pierwszej dziesiątce, a czy uda nam się to zrealizować, to czas pokaże. Pierwszy mecz napawa optymizmem i wierzę, że będziemy szczęśliwi na koniec sezonu.

Szkoleniowca zapytaliśmy również o faworyta do końcowego triumfu, jednak nie chciał udzielić jasnej odpowiedzi, bo jak pokazała pierwsze seria gier, przedmeczowe przewidywania mogą znacząco różnić się od tego, co ma miejsce na boisku.

- Faworyt? Był jeden i w pierwszej kolejce zremisował u siebie z beniaminkiem, więc takie wyrokowanie nie ma na początku sezonu większego sensu. Z biegiem czasu te silne drużyny podniosą poziom, odjadą reszcie stawki. Trenerzy przekonują, że mają przygotowane zespoły, że forma jest wykuta na start ligi, ale według mnie nie ma takiej możliwości. Okres przygotowawczy to okres przygotowawczy, sparingi to sparingi, a walka o punkty, to już zupełnie inna bajka. Oczywiście, my trenerzy chcemy się wstrzelić w ten moment, ale nigdy nie wiemy czy trafiliśmy, a później liga weryfikuje czy wszystko było dobrane odpowiednio. Możesz być pewien, że świetnie przepracowałeś okres przygotowawczy, a później przychodzi gra o punkty i po czterech kolejkach masz na koncie cztery przegrane – zakończył Andrzej Kisiel.

Powiązane wpisy