T.Dobrołowicz: Ta drużyna ma papiery na granie!
LEGNICA. UKS Dziewiątka Legnica pierwszym meczem z Koroną Handball Kielce w 1/8 finałach do MP w kategorii młodziczek w piłce ręcznej kobiet, rozniosła swoje przeciwniczki, dając tym samym nadzieję na wygraną całego turnieju. Niestety stało się inaczej. Powody tej porażki próbowaliśmy poszukać w rozmowie z prezesem klubu Tomaszem Dobrołowiczem.
Jak ocenia pan występ młodziczek w tym turnieju?
- Jeżeli chodzi o rozgrywki to okazało się, że ósemka ćwierćfinalistek MP w tym roku nie jest dla nas. Podsumowując krótko: mam wrażenie, że zagraliśmy fajny pierwszy mecz w ataku, natomiast pozostałe spotkania w tym turnieju pozostawiają wiele do życzenia.
W ostatnim decydującym o awansie meczu z Radzyminem przegraliście różnicą 7 punktów? Co zaszwankowało?
- Moim zdaniem zabrakło skuteczności. Na taką końcową różnicę punktową miało wpływ wiele elementów gry, które zwiodły. Na przykład: mieliśmy sześć piłek oddanych po odbiciu bramkarek, nie zebraliśmy ani jednej z tych sześciu. Nie rzuciliśmy pięciu rzutów karnych, nie wykorzystaliśmy też rzutów w sytuacjach sam na sam, chyba też sześciu. W takim rozstrzygającym meczu liczy się każda wykorzystana sytuacja. Poza tym kiedy nie marnujemy nadarzających się okazji do zdobycia bramek to rosną morale w drużynie i motywacja do gry. Tego dziś też zabrakło.
Zarówno przeciwko Szczecinowi jak i Radzyminowi drużynę nie wsparła Ścisłowicz Weronka, wasza najskuteczniejsza atakująca.
- Weronika jest kontuzjowana, ma stłuczenie ścięgien śródręcza i z tego powodu jej dłoń jest opuchniętą i nie mogła chwytać piłki. Dlatego ani wczoraj, kiedy ze Szczecinem nabawiła się właśnie tej kontuzji, ani też w meczu z Radzyminem, nie pomogła drużynie. A jest kluczowa zawodniczką Dziewiątki jeśli chodzi o atak w naszym zespole. I ten fakt też miał wpływ na wyniki tych 1/8 finałów.
Nie ma żadnej w zespole, która mogłaby ją zastąpić?
- Jeśli wypadnie ci najskuteczniejsza zawodnicza z gry, to wiąże nogi całemu zespołowi. Poprzestawiać to w drużynie po całym sezonie, gdy grało się w takim ustawieniu jest ciężko. Trzeba też brać pod uwagę, specyfikę drużyny dziewcząt – tu często odgrywają znaczna rolę różne elementy -mała rzecz może mieć wpływ na dyspozycje zawodniczki. Próbowaliśmy się ratować - grała Nikola Wojciechowska na rozgrywaniu, grała też Maja Mieszczyk – ale nie do końca wyglądało to dobrze.
W obu przegranych meczach straciliście po 25 bramek.
- Różne błędy popełniło się podczas meczów w tym turnieju. Na pewno przeanalizujemy te sytuacje, które zaistniały, z kadrą trenerską. I z pewnością wyciągniemy odpowiednie wnioski na przyszłość, bo przecież nie kończymy prace z drużyną tymi finałami. Słabym ogniwem tych zawodów były też bramkarki. Nie była na pewno w dobrej kondycji Joasia Cyman, nie szło jej na bramce, choć odbiła parę piłek. Mamy jeszcze dwie bramkarki młodsze, które grały już swój turniej ligowy. Jednak w rocznikach 2002-2003 na tej pozycji jest loteria, dziewczyny grają ze zmienną skutecznością. W młodszym roczniku 2004 są dwie dziewczyny, które potrafią się uzupełniać i bronią równo. Bardzo dobrze pracują i zapowiadają się w przyszłości na świetnych bramkarzy. I myślę, że grając w MP w swej kategorii w Warszawie, bo ten rocznik wywalczył awans, pokażą, że są ważnymi filarami drużyny.
A czy na grę w tym turniej nie miało wpływ przemęczenie? W zeszłym tygodniu dziewczyny powalczyły w gimnazjadzie.
- Na pewno mecze w gimnazjadzie miały odbiły się trochę na ich kondycji. Wywalczyły awans do ogólnopolskiej gimnazjadzie. Zagrały w eliminacjach do tego szczebla dwa mecze z mocnymi drużynami z Dolnego Śląska, które nie były łatwe. Możemy upatrywać przyczyny tej porażki we wszystkim, ale najważniejsze jest żeby wyciągnąć na przyszłość konstruktywne wnioski, aby nie powtórzył się ten scenariusz w następnych turniejach i awans do każdego następnego etapu był pewniejszy.
Po reakcji młodziczek widać, że ciężko zniosły porażkę, a przecież udział w 1/8 finału MP to już sukces.
- W lidze dolnośląskiej gra się bardzo łatwo, a przynajmniej im tak się grało. W kategorii młodziczek nie było tam drużyny, reprezentującej taki poziom gry na jaki dziewczyny natrafiły w tej fazie finału do MP. Nie mogły w lidze tak powalczyć jak wczoraj czy dziś. Jeżeli nie ma odpowiedniego poziomu w lidze to trzeba szukać w turniejach ogólnopolskich – były więc na kilku, pograły dosyć fajnie. One nastawiły się na zwycięstwo w tej rundzie finału MP i że znajdą się jednak w ćwierćfinałowej ósemce. Stąd też wielkie rozczarowanie, żal i smutek z porażki. Szkoda, że jednak nie udało się wywalczyć ten awans.
A jednak bardzo emocjonalnie podeszły do przegranej.
- Jeździłem z tymi dziewczynami przez dwa lata na mecze w turniejach i jakieś fatum nad nimi wisiało, bo zajmowały zawsze albo czwarte albo piąte miejsce w Polsce. Brakowało zawsze tej kropeczki na i. Albo sędziowie ustawili mecz, albo trener tak ustawił mecz – brakowało jednej bramki do wejścia na podium. Zdarzało się, że o awansie w końcowym meczu decydowały jakieś karne czy głupie potknięcia. Także w ubiegłym roku Weronika Ścisłowicz też doznała kontuzji i zabrakło takiej pewności gry w zespole. Dlatego ten turniej miał być rekompensatą za te pechowe dwa lata. Ale to przecież młode dziewczyny i mam nadzieję, że w kategoriach zawodniczek starszych dziewczyny okrzepną, ogarną temat szczypiorniaka i przyjdą efekty oraz sukcesy.
Widząc z jaką ambicją i sercem walczą na parkiecie jestem tego pewna. Na tę chwilę życzę zwycięstwa w Ogólnopolskiej Gimnazjadzie, które zatrze wspomnienie 1/8 finału MP.