Miedź na zaciągniętym hamulcu
LEGNICA. - Przegraliśmy mecz, co nie miało miejsca od dłuższego czasu. Tak bywa. Tak jest w sporcie. Myślę, że dobrze byliśmy zorganizowani i dobrze broniliśmy oprócz sytuacji, w której Jakub Bąk główkował i Paweł Kapsa dobrze obronił. Gospodarze więcej klarownych sytuacji raczej nie mieli - ocenił przegrany mecz w Bytowie szkoleniowiec Miedzi Ryszard Tarasiewicz.
Porażka zakończyła serię 15 meczów bez ligowej porażki legnickiego zespołu... Kolejna strata punktów zapaliła lampkę ostrzegawczą w legnickiej szatni.
Ryszard Tarasiewicz dodał na pomeczowej konferencji; - Nie wypowiadam się zazwyczaj na temat sędziowania. Detale decydują i jest to widoczne na nagraniu, że był dwumetrowy spalony w pierwszym podaniu. Nie mówię o drugim podaniu do środka pola karnego. Sędzia nie może niweczyć wysiłku drużyny. Nie mówię teraz o swojej ekipie, bo to może spotkać każdego z nas. Nie życzę tego nikomu. Ciężko nie wychwycić tej sytuacji, a wiem co mówię, bo widziałem to dokładnie. Gratuluję jednak zwycięstwa Drutex-Bytovii.
Tomasz KAFARSKI, trener Bytovii tak widział piątkowy mecz: – Za nami bardzo trudne spotkanie. Widać było od samego początku, że ta zbitka meczów w ostatnim czasie miała wpływ na początek pojedynku, bo graliśmy bardzo nerwowo. Ustaliliśmy w przerwie pewne zmiany i sukcesywnie większą agresywność i gra bliżej przeciwnika dało wymierny efekt. W drugiej połowie mieliśmy dużą przewagę. Czapki z głów za bramkę w 90 minucie, bo przedrzeć się przez taką defensywę kilkoma podaniami i to ostatnie podanie do Bąka do pustej bramki to jest rzecz, która nas bardzo cieszy. Apelowałem, żebyśmy grali świadomie i inteligentnie. Widzieliśmy to na boisku. Konsekwencja dała nam trzy punkty, które w kontekście dalszej gry są bardzo cenne.
Początek nowego sezonu i Miedzi idzie jak po grudzie. Co prawda apetyty rozbudziła wygrana z Górnikiem Zabrze po naprawdę dobrym występie, ale potem dwa remisy w Kluczborku i z Olimpią "okraszone" porażką w Bytowie i odpadnięciem z Pucharu Polski po meczu z Górnikiem Łęczna nakazują weryfikować mocarstwowe plany. Nie jest tajemnicą, że pierwsze 6 meczów miało pokazać faktyczną siłę Miedzi i jej aspiracje do awansu. Mamy za sobą 4 mecze i dorobek 5 punktów, który nie powala na kolana. Oczywiście można znaleźć wytłumaczenie - kontuzje Łobodzińskiego, Telichowskiego i absencja Vojtusa, ale o braku tych zawodników wiedzieliśmy przed rozpoczęciem ligi. Brak Forsella w Bytowie też z pewnością miał jakiś wpływ na grę Miedzi.
Co wiemy po 4 meczach ligowych i 2 meczach pucharowych? 6 bramek zdobytych i 7 straconych - to suche statystyki ligowo -pucharowego startu sezonu. Solidną defensywą ligi się nie wygra... Martwi skuteczność i wydaje się, że ostatnie dni tzw. okienka transferowego włodarze Miedzi muszą koniecznie wykorzystać przynajmniej na spróbowanie zakontraktowania NAPASTNIKA co potrafi gole zdobywać. I kogoś na boczną flankę, bo Łobodziński może tak szybko nie wrócić, a dzisiaj mecz wygrywa się mocnymi bokami drużyny. Sęk w tym czy do Miedzi ktoś zechce przyjść wartościowy? Bo kontraktowanie kogoś kto jedynie będzie chciał przeczekać lub dorobić do emerytury nie ma sensu.
Teraz przed drużyną tzw. krótka piłka. Trzy mecze: w środę z Wigrami, prestiżowy wyjazd do Głogowie i u siebie z Chojniczanka. Plan minimum to 7 punktów. Inny scenariusz punktowy oznaczać będzie, że jak co roku Miedzianka może znaleźć się w czarnej... dziurze.