Dadełło: Mówimy o tym głośno. Gramy o awans
LEGNICA. Już w sobotę inauguracja sezonu w I lidze. Miedź Legnica ma jasny cel - czyli szybki powrót do ekstraklasy. Deklarację walki o awans złożył właściciel klubu Andrzej Dadełło z którym rozmawiał Dawid Sołtys.
Kibice z niecierpliwością czekają na początek sezonu. Woleliby ekstraklasę, ale raczej już wszyscy się pogodzili z tym, że nie jesteśmy w elicie. Chyba szybko chcemy wrócić?
- Chcemy wrócić w tym sezonie. Taki jest cel. Mówię o tym głośno, a rzadko kiedy tak mocno to deklarowaliśmy. Zawsze w naszych wypowiedziach była ostrożność. Chcemy wrócić, posmakowaliśmy ekstraklasy i widzimy, że diabeł nie był taki straszny. Mimo spadku pokazaliśmy się z dobrej strony. Ja ciągle spotykam dziennikarzy, którzy mówią, że szkoda, że Miedź spadła, ale nie myślimy już o tym, tylko chcemy wrócić tam jak najszybciej. Myślę, że mamy ciekawy zespół. Mamy więcej młodzieży w stosunku do tego, co było dwa lata temu. Ta kadra jest szeroka, a jej szerokość zapewniają piłkarze młodzi. Z jednej strony to jest ryzyko, a z drugiej to przyszłość tego klubu. Z niecierpliwością czekamy na ten sezon.
Czy można spodziewać się jeszcze jakiś ruchów transferowych?
- Tak, są pozycje, które nie są mocno obsadzone. Myślę, że przydałby nam się środkowy obrońca i tutaj rozmowy trwają. Zobaczymy też, czy ktoś ciekawy pojawi się na rynku transferowym, to wtedy też może zdecydujemy się na pozyskanie kolejnego piłkarza. Monitorujemy cały czas, co się dzieje. Najlepsze transfery robiliśmy pod koniec sierpnia, więc być może teraz też się okaże, że taki "rodzynek" zostanie bez klubu i wtedy będziemy działać. To jest niewykluczone, ale na razie potrzebny jest środkowy obrońca i kadra zostanie zamknięta. Tylko dobra okazja na rynku skłoni nas do tego by pozyskać kogoś jeszcze, kto wzmocni jedenastkę. Nie możemy zapominać, że Petteri Forsell cały czas wyraża chęć odejścia i jeśli pojawi się oferta, to natychmiast sprowadzimy zmiennika za niego. Jeśli będzie oferta za Petteriego, to musimy dotrzymać słowa, które mu daliśmy.
Zazwyczaj było tak, że jak pojawiali się Hiszpanie, to do linii pomocy, bo z hiszpańskimi obrońcami było różnie, jak choćby z Franem Cruzem. Jeśli chodzi o obronę, to Miedź kieruje się w stronę rynku bałkańskiego.
- Tak, zdecydowanie. W rynek hiszpański wiele klubów poszło naszym pomysłem. W lidze pojawiło się ich sporo, ale ceny są teraz zawrotne jeśli chodzi o płace. W czerwcu czy w lipcu to nie był dla nas dobry rynek. Ich oczekiwania były wygórowane. Być może jednak w sierpniu ktoś taki się pojawi. Jest kilku zawodników bez klubu, którzy podnieśliby nam jakość. Jeśli będzie taka okazja, to sięgniemy po tych piłkarzy. Trochę luźniej zrobiło się w Polsce, więc niewykluczone, że trafi do nas jeszcze ktoś z Polaków. Ta liga rządzi się modami. W zeszłym roku była to moda na piłkarzy z I ligi. Ceny za zawodników przeciętnych były nieadekwatne do tego co my płacimy. Teraz z kolei jest moda na Hiszpanów.
Po spadku z ekstraklasy kadra Miedzi mocno się zmieniła. Na początku może być więc różnie z wynikami. Kiedy należy spodziewać się rozliczania z wyników?
- Wynik nie jest jedynym kryterium oceny, liczy się też jakość gry, czy kierunek w którym zespół będzie podążał. To wszystko będzie widać, czy idzie ku dobremu czy nie. Początek sezonu może być rzeczywiście trudny, bo niektórzy piłkarze są z nami 2-3 tygodnie, nie przepracowali okresu przygotowawczego, więc to jest problem, który mają takie zespoły jak my po spadku czy różnych przejściach. Jest pewien plusik dla tych zespołów, które grają w miarę stabilną kadrą, natomiast to jest normalne w futbolu. Mamy przebudowany zespół, wysokie cele i musimy sobie radzić też w trudniejszych warunkach.
Kto obok Miedzi Legnica będzie walczył o awans. Kto pana zdaniem będzie najgroźniejszym rywalem?
- Zdaje się, że Podbeskidzie Bielsko-Biała, Stal Mielec. Nie lekceważyłbym Zagłębia Sosnowiec i takim faworytem jest Termalica Nieciecza, która też mocno inwestuje w drużynę. Nie należy wykluczyć tego, że ktoś zaskoczy, jak np. Odra Opole. Będzie ciekawie.
Jak pan ocenia reformę I ligi i możliwość awansu do ekstraklasy nawet z 6. miejsca (zgodnie z zasadami dwa pierwsze miejsca uzyskają awans, natomiast drużyny z lokat 3,4,5,6 będą między sobą grać o awans. 3. ekipa zmierzy się z 6., 4. z 5., a zwycięzcy tych meczów zagrają ze sobą w finale. W barażach nie będzie spotkań rewanżowych. Podobne zasady stosują w ligach angielskiej i hiszpańskiej - przyp. red.)?.
- Wydaje się, że to może być za duży handicap dla szóstej drużyny w lidze. Tutaj dwa mecze mogą zadecydować. My byśmy byli zadowoleni, gdyby trzecia drużyna grała baraż nawet z zespołem z ekstraklasy. Uważam, że to jest lepsze patrząc po tym, jakie zespoły mogą awansować, a jakie spaść. Patrząc na to, to chyba tutaj jakaś harmonia została zaburzona. Dużo lepsze zespoły spadną niż mogą awansować.
Temat Marcina Robaka jest już zamknięty, ale czy nie zabolało Pana, że pańska była podopieczna Martyna Pajączek przejęła Robaka?
- My dużo tych rozmów prowadzimy i gdyby tak nad każdym piłkarzem się zastanawiać, to było ich sporo i traciliśmy ich nawet po testach medycznych. Jaki będzie tego efekt, zobaczymy. Jak Marcin zagra super sezon, strzeli wiele bramek, to wtedy powiemy szkoda. Przeszłość nauczyła mnie, że w piłce trzeba ostrożnie patrzeć na przyszłość. Mamy Sabalę, młodego napastnika, który może okaże się lepszy. Przyszłość to pokaże.
Dziękuję za rozmowę.