Z. Boniek pogrąży amatorski futbol ratując baronów?
REGION. Od 1 lipca okręgowe związki nie będą prowadziły rozgrywek w niższych ligach. To oznacza ich koniec. To kolejna próba zabetonowania obecnego układu w PZPN. Niekoniecznie korzystna dla klubów. Na oficjalnej stronie PZPN ukazał się tylko suchy komunikat, dlatego dla przeciętnego kibica było to coś zupełnie nieistotnego, typowe blablabla: "Mając na uwadze m.in. postanowienia Parlamentu Europejskiego oraz Rady UE w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych, Zarząd PZPN postanowił, że od 1 lipca 2019 roku wszystkie rozgrywki piłki nożnej odbywające się na terenie działania Wojewódzkiego Związku Piłki Nożnej, mogą być prowadzone wyłącznie przez związki - jako organizacje członkowskie PZPN - lub działając z ich upoważnienia jednostki organizacyjne danego WZPN, nie posiadające osobowości prawnej. Nowe przepisy przyniosą m.in. niższe opłaty dla klubów i uproszczenie procedur rejestracyjnych zawodników."
To gorący temat, z którym piłka nożna na szczeblu amatorskim będzie musiała zmierzyć się w najbliższych dniach i tygodniach. Nie brak głosów iż decyzja Zbigniewa Bońka czy jak kto woli zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej to wyrok na futbol amatorski na najniższych szczeblach. O sprawie wnikliwie napisał już red. Marek Wawrzynowski ze Sportowych Faktów WP. Publikujemy ów tekst mając nadzieję, że to nie ostatni głos w dyskusji o przyszłości polskiej piłki amatorskiej...
Ale dla amatorskiej piłki nożnej w całym kraju decyzja PZPN może mieć już konsekwencje... opłakane. Okręgowe Związki Piłki Nożnej, które dziś organizują rozgrywki, przestaną istnieć. Co to zmieni? Tak naprawdę nie wiemy tego, wiemy za to, że dziś OZPN-y robią w terenie sporo dobrego. Podam przykłady dwóch związków, czyli radomskiego i legnickiego. Akurat przedstawiciele tych dwóch byli na spotkaniu z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiemi próbowali wpłynąć na zmianę przez niego decyzji.
- Wie pan, on się ma za nie wiadomo kogo, a przez dwie kadencje nie wybudował nawet siedziby. Ja wybudowałam - żartuje pani Maria KAJDAN.
Nie dziwi mnie zachowanie prezesa wobec działaczy. Kto go zna, wie, że go na to stać. Za to dwójka, z którą się spotkał to ludzie kulturalni i na poziomie. Porównanie klasy Bońka i jego rozmówców nie wypada dobrze dla prezesa PZPN. Oczywiście to moje subiektywne odczucia, jednak jeśli ktoś się kojarzy w wódką i kieliszkiem, to raczej działacz ze szczytu niż ten z dołu. Można tu się kłócić, ale znam wielu działaczy PZPN i nie ma tu podziału: okręgowy działacz to pijany dziad z wąsem a działacz PZPN to młody człowiek z laptopem, który wie wszystko o futbolu.
Tam na dole jest armia społecznych działaczy, jedni są lepsi, inni gorsi. Jeden prezes działa społecznie i dostaje 1000 złotych zwrotów kosztów dojazdu, inny pracuje na pełny etat i dostaje 5 tysięcy wynagrodzenia. Ktoś załatwia sponsorów, na pewno znajdzie się też ktoś, kto ukradł kiełbasę i da się z tego zrobić artykuł. To jednak nie powinno być przedmiotem sporu. Na pewno związki okręgowe są głosem małych klubów i ten głos teraz im się zabierze. Co nie oznacza, że przestaną istnieć. Spokojnie, futbol nie upadnie, po prostu teraz niektórzy działacze będą mieli więcej pracy i mniejsze wpływy.
Dlaczego w ogóle teraz dochodzi do takiej zmiany? Wedle moich informacji kilku baronów było poważnie zagrożonych utratą posady w kolejnym rozdaniu. Wśród nich sprzyjający Bońkowi Paweł WOJTALA z Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej i przede wszystkim Andrzej PADEWSKI, szef Dolnośląskiego ZPN. Ten drugi jest dla Bońka bardzo istotny, bo jest jego wiernym żołnierzem i załatwiał mu sporo głosów w wyborach. Zagrożeni baronowie to zagrożony zarząd PZPN. A więc zagrożona władza Bońka (i człowieka, którego będzie chciał obsadzić na stanowisku prezesa, o ile sam nie będzie mógł kandydować na kolejną kadencję).
Nie można też wykluczyć, że jest to wstęp do likwidacji wojewódzkich związków piłki nożnej. Przecież kilkanaście lat temu Boniek chciał scentralizować całą władzę, zapowiedział, że jemu wojewódzkie związki nie są potrzebne i posadziłby na stołkach dyrektorów. Dlatego mówiono, że jest niewybieralny, ponieważ to wojewódzkie i okręgowe związki mają główny wpływ na to kto zostanie wybrany na prezesa PZPN.
Dlatego Boniek zmienił front, wygrał wybory i wiele wskazuje na to, że po kilku latach wraca do swojego planu ale robi to krok po kroku. Po co? Dobre pytanie, na pewno nie dla polskiego futbolu, bo aż tak wielkiego znaczenia to nie ma. Gdyby na przykład wojewódzkie związki blokowały reformy, pewnie pisałbym inaczej, wspierał prezesa, atakował baronów.
Okręgowe związki nie składają broni. 9 maja spotkają się w Radomiu, gdzie obmyślą plan działania. Wielu działaczy poczuło się zdradzonych przez baronów wojewódzkich, a to może dla wielu baronów oznaczać śmierć, przynajmniej w tych województwach, gdzie tzw. teren jest silniejszy niż centrala. Zapowiada się więc ciekawa wojna o wpływy w polskiej piłce.
Czy to kogoś obchodzi? Owszem, o ile ktoś gra w piłkę. A w piłkę w Polsce gra około 700 tysięcy osób. Sporo. Mamy fatalny poziom rozgrywek klubowych, szkolenie młodzieży leży, kompletnie zaniedbano edukację trenerów, można powiedzieć, że tu poważnie się cofnęliśmy. Już dziś piłkarsko jesteśmy bliżej trzeciego świata niż pierwszego, a ten pierwszy odjeżdża coraz szybciej, podczas gdy my stoimy na peronie. Wie to każdy, kto ogląda polską ligę, polskie drużyny młodzieżowe. Za to walka o władzę i zakulisowe gierki są u nas na najwyższym poziomie. Zawsze coś.
A my jesteśmy ciekawi opinii naszych czytelników. W poniedziałek kontynuacja tematu...