Kompromitujący wynik. Kryzys Miedzi! (FOTO)
LEGNICA. Miedź Legnica przegrała w derbowym meczu ze Śląskiem Wrocław 0:5 (0:4). Ostatni raz tak wysoko na własnym stadionie legniczanie przegrali w 2008 roku, kiedy ulegli Lechii Zielona Góra. Kibicom mógł też przypomnieć się rok 1997, kiedy Miedź przegrała u siebie z Aluminium Konin 0:7.
To był kompromitujący wynik i gra, szczególnie w pierwszej połowie. Pierwsza połowa zapisze się w historii Miedzi, niestety tej niechlubnej części. Legniczanie w pierwszych 45 minutach zagrali katastrofalnie, całkowicie oddając pole gry przeciwnikowi. W meczu przyjaźni, jeszcze w pierwszej połowie, wystrzeliły nawet fajerwerki, ale nie ze względu na dobrą grę Miedzi.
Już w 5. minucie pojawiły się pierwsze oznaki, że z defensywą Miedzi dalej jest źle. Kornel Osyra popełnił fatalny błąd, podał na 30 metr do zawodnika Śląska Damiana Gąski, który podbiegł z piłką i uderzył zza 16 metrów. Strzał na róg sparował Łukasz Sapela.
W 15. minucie po wrzutce z prawej strony Osyra minął się z piłka, ta dotarła do Roberta Picha, który w polu karnym został odepchnięty przez Pawła Zielińskiego i sędzia podyktował jedenastkę. Gola z rzutu karnego zdobył Marcin Robak.
Minutę po pierwszej bramce wpadł drugi gol. Po stracie piłki w środku pola piłka dotarła w pole karne Miedzi, Zieliński nie zdołał poradzić sobie z zawodnikiem Śląska, Fran Cruz nie wiedział w którą stronę pójść, a Adrian Purzycki zrobił zbyt wcześnie wślizg. W tym wszystkim doskonałą okazję miał Michał Chrapek i podwyższył rezultat.
Drużyna Miedzi była zagubiona, nie potrafiła wyjść z własnej połowy. Miała bardzo poważne problemy z wyprowadzeniem piłki spod własnej bramki. Tak naprawdę żaden z obrońców nie potrafił tego robić.
Pierwszą okazję bramkową Miedź miała w 28. minucie. Po dośrodkowaniu Petteri'ego Forsella dobrą okazję miał Fran Cruz, ale Hiszpan źle trafił i Miedź ostatecznie tylko została z rzutem rożnym.
W 29. minucie po nieporozumieniu Forsella z Zielińskim piłkę dostał zawodnik Śląska - Chrapek, który wyszedł z kontrą i podał do wybiegającego sam na sam Robaka. Napastnik wrocławian pokonał Sapelę i było już 3:0 dla gości.
W 34. minucie na 4:0 dla Śląska wynik podwyższył obrońca Dorde Cotra. Fatalnie grający Osyra minął się z piłką a Cotra pobiegł lewą stroną i nie był przez nikogo niepokojony. Uderzył w długi róg bramki Sapeli.
W drugiej odsłonie legniczanie już częściej próbowali ataków. Trener Dominik Nowak dokonał w przerwie dwóch zmian. Zeszli Borja Fernandez i Paweł Zieliński. W ich miejsce weszli Henrik Ojamaa i Łukasz Garguła.
W 55. min. Wojciech Łobodziński będąc w polu karnym uderzył lekko obok bramki. Chwilę później mogła wpaść choć bramka honorowa. Łobodziński dośrodkował z prawej strony wprost na głowę Fabiana Piaseckiego. Zawodnik Miedzi uderzył jednak w środek bramki. Bramkarz gości nie miał problemu z obroną tego strzału.
Legniczanie spróbowali strzału zza 16 metrów w 60. minucie, kiedy Garguła technicznie strzelił w długi róg bramki, ale dobrą interwencją popisał się Jakub Słowik.
Dobicie Miedzi nastąpiło w 70. minucie. Fran Cruz łatwo dał się minąć Mateuszowi Radeckiemu, zawodnik Śląska pobiegł w stronę Sapeli, bramkarz Miedzi odbił lekko piłkę, ale nabił Radeckiego i futbolówka wtoczyła się do bramki. To był ostatni gol w meczu i niestety piąty dla Śląska.
Miedź w kolejnym meczu popełniła fatalne błędy w obronie. Na poziomie ekstraklasy takich "baboli" się nie popełnia, szczególnie tak często... Trzeba koniecznie wyciągnąć wnioski, bo sytuacja w tabeli robi się nieciekawa. Piłkarze Miedzi pokazywali już w tym sezonie, że mogą grać ładnie, dobrze i skutecznie. Ostatnio jednak jest zupełnie przeciwnie.
Wypowiedzi trenerów po meczu:
Tadeusz Pawłowski (Śląsk Wrocław): - Myślę, że był to dobry mecz mojego zespołu. Szczególnie pierwsza połowa, w której bardzo szybko wyszliśmy na prowadzenie i poprawiliśmy kolejną bramką. Weszliśmy na bardzo wysokie tempo, zarówno w grze do przodu, jak i pressingu do tylu. Bardzo pozytywne było to, że cała drużyna brała udział w defensywie i szybko przechodziła w wolne miejsca, o których wiedzieliśmy, że będą w tym meczu. Bardzo się cieszę, że zdobyliśmy pięć bramek, zagraliśmy na zero, uniknęliśmy kontuzji i przede wszystkim pokazaliśmy dobry futbol.
Dominik Nowak (Miedź Legnica): - Po spotkaniu, gdzie przegrywasz 0:5, a właściwie ono się kończy po pierwszej połowie, można już nic nie mówić. Natomiast zawodnicy czekają na mnie w szatni, jestem im to winny i oczywiście z nimi porozmawiam. Nie w tonie, że brakowało im dzisiaj zaangażowania. Na pewno będę ich bronił jako trener, jako osoba, która cały czas będzie odpowiedzialna za wynik zespołu, za drużynę i każdą jednostkę będącą na tym spotkaniu. Na pewno jutro wszyscy będziemy wstawać z głową podniesioną. Głową, która może nie jest pełna marzeń, bo te marzenia spełnialiśmy już rok temu, robiąc awans. Nie zapominajmy tego. Robiliśmy awans i mieliśmy zespół, którym każdy się zachwycał. Też bardzo dobrze zaczęliśmy w ekstraklasie. Natomiast oczywiście biorąc pod uwagę to, jakie mieliśmy straty kadrowe, jak to szybko się działo, to na pewno było to trudne dla zawodników, bo oni czuli, że tracą kogoś cennego w zespole, kogoś kto zawsze będzie pomagał i tak jest. Ale to nie oznacza, że oni w takim meczu złożą broń i nie będą walczyć. Będą walczyć i to obiecuję. Jest następne spotkanie i będziemy walczyć. Musimy się podnosić, rozmawiać i musimy się wspierać.
Miedź Legnica - Śląsk Wrocław 0:5 (0:4)
Bramki: Robak 15 (karny), 29, Chrapek 16, Cotra 34, Radecki 70.
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).
Żółte kartki: Szczepaniak.
Miedź: Sapela - Zieliński (46. Ojamaa), Fran Cruz, Osyra, Pikk - Purzycki, Borja (46. Garguła), Forsell, Łobodziński, Piasecki (74. Camara) - Szczepaniak.
Śląsk: Słowik - Broź, Celeban, Golla, Cotra - Pich, Augusto (61. Radecki), Cholewiak, Chrapek (82. Pałaszewski), Gąska - Robak (87. Samiec-Talar).
Fot. Ewa Jakubowska
{gallery}galeria/sport/26-10-18-miedz-legnica-slask-wroclaw-fot-ewa-jakubowska{/gallery}