Porażka Miedzi w Gdańsku
Miedź Legnica przegrała wyjazdowe starcie LOTTO Ekstraklasy z Lechią Gdańsk 0:2 (0:1). Gole dla gospodarzy zdobyli Jakub Arak i Patryk Lipski. Miedź lepiej prezentowała się w drugiej połowie, ale kolejny raz brakowało skutecznego wykończenia, by wywalczyć choćby punkt.
Początek meczu w Gdańsku przypominał trochę starcie z Wisłą Kraków. Miedź była wycofana i oddała pole gdańszczanom. W efekcie w 12. minucie błąd w obronie popełnił Fran Cruz, a zawodnik Lechii trafił do siatki. Tutaj jednak zawodnik gospodarzy znalazł się na pozycji spalonej więc o golu nie mogło być mowy.
Potem legniczanie trochę częściej podchodzili pod bramkę Lechii, ale brakowało celnych strzałów. Fabian Piasecki z rzutu wolnego uderzył wysoko nad bramką. Najlepszą okazję dla Miedzi w tej części spotkania miał Piasecki w 30. minucie, kiedy dostał podanie w pole karne od aktywnego Henrika Ojamy, ale silny strzał powędrował nad poprzeczką.
Kolejne minuty to większa aktywność Lechii. W 37. minucie po dośrodkowaniu z lewej strony było bardzo groźnie pod bramką Miedzi, jednak Frank Adu dobrze krył Flavio Paixao, a Portugalczyk nie zdołał na 7 metrze dosięgnąć piłki.
Po chwili jednak kibice Lechii cieszyli się z bramki. Paweł Stolarski wrzucił piłkę z prawej strony, a Jakub Arak sprytnie uderzył piłkę głową i zdobył gola. W tej sytuacji obrońca legniczan Fran Cruz za łatwo dał dojść do uderzenia napastnikowi Lechii po czym piłka skozłowała jeszcze przed bramkarzem Antonem Kanibołockim i ten był w zasadzie bez szans na skuteczną interwencję.
Do przerwy Miedź przegrywała 0:1 i widać było, że potrzebny jest impuls, by zespół grał lepiej.
Druga odsłona w wykonaniu Miedzi była lepsza od pierwszej, choć ponownie jej początek pozostawał wiele do życzenia. Co prawda, w 50. minucie legniczanie mogli zdobyć wyrównującego gola. Ojamaa dośrodkował z prawej strony, Kuciak odbił piłkę i nadbiegał do niej Marquitos, jednak uprzedził go Ariel Borysiuk. Po chwili po podaniu Marquitosa z rzutu rożnego głową uderzał Piasecki, ale strzelił obok bramki.
Później groźnie atakowali "lechici". Paweł Zieliński dał się łatwo ograć w polu karnym, piłka minęła po drodze jeszcze Tomislava Bożica a Flavio Paixao strzelił z 5 metrów. Na szczęście piłkę najpierw odbił Kanibołocki a potem wybił Frank Adu Kwame. Minęły zaledwie trzy minuty, a ponownie kłopoty miała Miedź. Po wrzutce z lewej strony piłka przeleciała nad Adu i wpadła pod nogi Paixao. Portugalczyk strzelił, ale pewnie obronił Kanibołocki.
W drugiej połowie można byłoby rzec w przypadku Lechii, że do "trzech razy sztuka". Właśnie ta trzecia akcja okazja się skuteczna, a co gorsza sprokurowana przez samą Miedź. Adrian Purzycki fatalnie, bardzo czytelnie próbował zagrać piłkę w środku pola do swojego kolegi z drużyny i gdańszczanie przejęli futbolówkę. Kontratak rozpoczęty przez Lukasa Haraslina zakończył się golem Patryka Lipskiego, który technicznym strzałem z 17 metrów pokonał ukraińskiego bramkarza Miedzi. W tej sytuacji jeszcze Lipski mógł swobodnie przymierzyć, bo nie było przy nim żadnego z piłkarzy Miedzi. Wówczas Fran Cruz i Purzycki podbiegli dla Haraslina.
Po drugim golu dla Lechii, ekipa Piotra Stokowca poczuła się chyba zbyt pewnie, bo całkowicie oddała inicjatywę Miedzi. Cóż z tego, skoro zespół Dominika Nowaka mimo stworzenia kilku naprawdę dogodnych okazji nie potrafił wpakować piłki do bramki.
Od razu po stracie drugiego gola na boisku pojawił się Wojciech Łobodziński, który zmienił zupełnie niewidocznego Mateusza Piątkowskiego. Ta zmiana dała tego impulsu, którego legniczanie potrzebowali.
Popularny "Łobo" w 64. minucie zrobił dobry zwód w polu karnym, kiedy minął gracza Lechii i dograł na czwarty metr do Piaseckiego. Ten jednak pilnowany przez gracza Lechii miał duży problem z dobrym zagraniem.
Miedź coraz śmielej atakowała i miała świetną okazję. Pierwszy celny strzał Miedzi w meczu oddał Marquitos. Hiszpan uderzył w róg bramki, ale bardzo dobrze interweniował Kuciak.
Po chwili Petteri Forsell uderzył z 20 metrów w środek bramki, a ledwie minutę później Wojciech Łobodziński po technicznym strzale trafił w poprzeczkę. Wyraźnie zaniepokojony z takiej zmiany w swojej drużynie był trener gdańszczan Piotr Stokowiec.
Miedź próbowała, próbowała, ale efektu bramkowego nie było. Ładnie operowała piłką i w 86. minucie rozpoczęła akcję szybkimi, krótkimi podaniami. Po dośrodkowaniu z lewej strony próbował oddać strzał przewrotką Piasecki, ale piłka minęła jego a uderzenie Łobodzińskiego obronił Kuciak.
W samej końcówce legniczanie podjęli dwie próby strzałów z rzutu wolnego, a konkretnie uczynił to Petteri Forsell. Fin pokazał, jak w poprzednich latach, że to jego główna broń. Stwarza poważne zagrożenie uderzeniami z daleka. Tym razem jednak zarówno strzał z 30 metrów jak i 25 dobrze obronił słowacki golkiper gdańszczan. Szczególnie druga interwencja była naprawdę klasowa.
- Dziś były fragmenty dobrej gry, ale też było sporo dekoncentracji. Nie jesteśmy konkretni, nie strzelamy goli i to jest problem. Cały czas szukamy optymalnej jedenastki. Musimy kontynuować swoją pracę i wykorzystywać sytuacje, które stwarzamy - mówi Dominik Nowak, trener Miedzi.
Lechia Gdańsk - Miedź Legnica 2:0 (1:0)
Bramki: Arak 39, Lipski 56.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Żółte kartki: Nalepa, Stolarski - Ojamaa.
Lechia: Kuciak - Stolarski, Nalepa, Augustyn (46. Borysiuk), Mladenović - Kubicki, Łukasik, Lipski - Paixao, Arak (76. Fila), Haraslin (68. Mak).
Miedź: Kanibołocki - Zieliński, Cruz Torres, Bożić, Adu - Purzycki (66. Forsell), Ojamaa, Marquitos (84. Garguła), Santana, Piasecki - Piątkowski (57. Łobodziński).