Nowak zwolnił Szatałowa? Bukmacherzy stawiali na Miedź!
LEGNICA. Piłka nożna w wydaniu 1-ligowym pisze w tym sezonie przeróżne scenariusze... Miedź Legnica ponosząc trzy porażki pod rząd nie straciła miejsca w ścisłej czołówce tabeli. Z kolei GKS Tychy przegrywając w lidze trzeci pod rząd mecz właśnie z Miedzią, zadomowił się w pobliżu strefy spadkowej. A przy zbiegu okoliczności w kolejce rozgrywanej na raty mogą tyszanie nawet zadomowić się w strefie spadkowej. Tychy typowane przed sezonem jako jeden z kandydatów do awansu mogą walczyć o zupełnie inne cele. Walczyć już pod wodzą innego szkoleniowca? Jeszcze przed wyjazdem do Legnicy w Tychach głośno było o tym iż Szatałowa zastąpi Radoslav Latal znany z pracy w Piaście Gliwice. Ostatecznie Jurij Szatałow dostał ostatnią szansę i wygląda na to, że jej nie wykorzystał...
Teraz kamyczek do tych wszystkich, którzy uwielbiają teorie spiskowo-bukmacherskie. I doszukiwali się wpływów zakładów bukmacherskich na serię trzech porażek piłkarzy z Legnicy właśnie w tzw. kursach bukmacherskich. Okazało się iż mimo trzech porażek dla sponsora 1 ligi faworytem piątkowej potyczki była... Miedź. Bukmacherzy z Fortuny wskazywali gospodarzy jako zdecydowanych faworytów meczu. Kurs na wygraną piłkarzy Dominika Nowaka określili na poziomie 1,8, natomiast na wygraną Trójkolorowych na poziomie 4,2. Czyli wg. spiskowych teorii zwycięzcami w Legnicy być powinni wyłącznie tyszanie...
– Mówiłem, że te trzy porażki nas nie złamią. Mój zespół się nie poddaje – cieszył się z wygranej trener Dominik Nowak. - W przekroju całego spotkania byliśmy zespołem lepszym i wygraliśmy zasłużenie. Mieliśmy więcej klarownych, stuprocentowych sytuacji. Natomiast trzeba podkreślić, że rywal postawił dzisiaj bardzo wysoko poprzeczkę i moim zdaniem z tych wszystkich zespołów, które gościliśmy, to był najlepszy zespół. Miał swój wyrazisty styl, swoje założenia taktyczne. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Twardo stąpamy po ziemi. Wiemy ile jeszcze nam brakuje, ile w to trzeba wkładać pracy, ale świadomi są wszyscy. Dzisiaj po meczu się oczywiście cieszymy, wielka radość w szatni, a od jutra jest następna operacja - Olimpia Grudziądz i tak jak mówię, nie możemy poprzestać. Musimy dalej podążać drogą, którą chcemy kroczyć.
W zespole gości zagrali dwaj piłkarze znani z gry w Legnicy. Zaskoczeniem dla kibiców gości było posadzenie na ławce Daniela Tanżyny, który do tej pory był pewniakiem na środku obrony. Tanżyna pojawił się na końcowe 120 sekund kiedy Szatałow i spółka mogli liczyć jedynie na cud a nie zdobycie chociażby punktu. Z kolei cały mecz zagrał Adrian Łuszkiewicz i trzeba przyznać iż zagrał na wielkiej adrenalinie. Już po kilkunastu minutach pomocnik GKS-u miał na koncie żółtą kartkę za sprowadzenie do parteru bodajże Łobodzińskiego. Potem nadal nie odstawiał nogi, ale unikał faulów na drugie żółtko.
- Pierwsze 20 minut zaczęliśmy bardzo dobrze, zdobyliśmy gola - oceniał mecz Jurij SZATAŁOW, trener GKS Tychy. - Strata bramki źle zadziałała na nas. Zaczęliśmy grać bardzo nerwowo, mieliśmy dużo strat w środku. Miedź prowadziła atak pozycyjny, ale myślę, że wyprowadzaliśmy dosyć groźne, szybkie ataki. Naszym minusem jest to, że nie potrafimy utrzymać nawet remisu.
Czy wygrana z Tychami jest przełamaniem Miedzi? Trudno powiedzieć, bo każda kolejka 1 ligi jest wielką niewiadomą. To takie same dywagacje jak mówienie o kryzysie w Miedzi po trzech z rzędu porażkach. - Nic odkrywczego nie powiem jak kluczem do awansu będzie złapanie w miarę długiej serii zwycięstw - tak jak w poprzednim sezonie taką serię złapał Górnik Zabrze i Sandecja i to dało im awans. A nam takiej serii wiosna zabrakło - wspominał miniony sezon w Miedzi Adrian Łuszkiewicz.
Co jeszcze? Niepokoić musi niepewna forma Kapsy w bramce. Pomijając trudne warunki do bronienia, mokra piłka itp. to jednak legnicki bramkarz miał co najmniej dwie mocno niepewne interwencje. I nie zapominajmy iż raz Kapsę wyręczył Grzegorz Bartczak wybijając piłki głową z linii bramkowej po uderzeniu Grzeszczyka, który powrócił do jedenastki z Tych po kontuzji.
Druga sprawa to Jakub Vojtus. 4 gole na koncie i... blokada totalna. Ostatni gol Vojtus strzelił 18 sierpnia w meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Miał być taranem rozbijającym defensywy rywali, dziurawiącym bramki rywali seryjnie, a póki co jego marzeniem jest aby trener Nowak dał mu szansę w meczu chociażby w końcówce. Legnica nie ma snajperskiego idola, ale może to i dobrze. Stal gry Miedzi pozwala na to iż gole zdobywać może kilku innych zawodników a cel drużyny jest zupełnie innych niż korona króla strzelców na mecie sezonu...